poniedziałek, 26 sierpnia 2013

chapter 2

- Mike.. Mike dosyć. Muszę wracać do domu. Mike przestań! - zawsze mu było mało, a ja już go miałam dość. ''kocham Cię Spencer'', ''zrobię dla Ciebie wszystko Spencer''. Wiedziałam, że to wszystko tylko słowa i zarówno jemu jak i mnie zależy tylko na jednym. Mike jest moim kochankiem od kilku tygodni. Zamierzam go zostawić w najbliższym czasie. Nie mogę nikogo darzyć jakimikolwiek uczuciami. To złe dla mnie i dla innych. To by ich tylko skrzywdziło. Nikt nie może zostawać w moim życiu na długo. To niebezpieczne.
- Zawsze to lubiłaś - powiedział i wrócił do całowania mojej szyi. Ja natomiast zaczęłam wyrywać mu się. W końcu wstałam, chwyciłam swój kremowy płaszcz leżący na fotelu i torebkę.
- Spotkajmy się jutro rano dobrze? Muszę Ci o czymś powiedzieć.
Uśmiechnął się tylko i powiedział.
- Cokolwiek zechcesz.
Pomachałam mu palcami i wyszłam z jego mieszkania trzaskając drzwiami. Nałożyłam przeciwsłoneczne okulary i zeszłam schodami w dół. Stanęłam przed budynkiem i skierowałam się w stronę mojego domu.

Powoli udawałam się w stronę wzgórza. Niby przypadkiem miałam się tam znaleźć.

' -Jak wytrzymujesz to wszystko? No wiesz, bycie w zespole, te niektóre nachalne fanki, ciągły hałas, ani chwili wolnego - spytałam po czym upiłam łyk czekolady z filiżanki.
- Mam swoje miejsce. Takie wzgórze niedaleko autostrady. Tam chodzę wieczorami, gram na gitarze, myślę. Wtedy na prawdę odpoczywam.
Uśmiechnęłam się zakładając pasemko jasnych włosów za ucho. Harry odwzajemnił uśmiech i otworzył buzię żaby coś powiedzieć ale usłyszeliśmy wrzask dochodzący spoza pomieszczenia.
- Chodź uciekamy - powiedział chłopak , chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy biec w stronę tylnego wyjścia'

Usiadłam na dużym kamieniu stojącym samotnie na łące. Miałam szczerą nadzieję, że pojawi się tutaj akurat dzisiaj.
Czekałam już dosyć długo. Około półtorej godziny. Ale nie śpieszyło mi się. Już wiem czemu lubi tu przebywać.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk łamanej gałązki. Ze strachem odwróciłam się ale po chwili odetchnęłam kiedy zobaczyłam, że to Harry.
- Spencer? Co tutaj robisz? - spojrzał na mnie za zdziwieniem i poprawił torbę na ramieniu.
- Hmm.. co Ty tutaj robisz?
- No ja przyszedłem sobie odpocząć. Mówiłem Ci, że tutaj przychodzę.
- Ooo.. to tutaj... - przeczesałam ręką długie jasne włosy - mogę iść jak chcesz.
- Nie, nie. Możesz zostać.

- Opowiedz mi o sobie. O mnie już wiesz dosyć - powiedział nagle Harry podpierając głowę na łokciu.
- A co byś chciał wiedzieć? - obróciłam głowę.
- Skąd jesteś, gdzie pracujesz..
Ostatnie dwa słowa sprawiły, że poczułam się niezręcznie. Musiałam coś wymyślić. Nie mógł znać prawdy.
- Hmm.. nie jestem z Anglii. Urodziłam się w Czechach, dorastałam w Polsce, a do pracy przyjechałam tutaj. A pracuję w.. - tutaj się zacięłam. Musiałam jak najszybciej coś wymyślić. Przyłapałam się na tym, że już minutę nic nie mówię, a Harry zaczął wyglądać jakby coś podejrzewał. Zaczęło robić mi się ciepło ze zdenerwowania. Mogłam sobie tylko wyobrazić jak czerwona jestem, ale co mu powiem ''zabijam ludzi za pieniądze i nie, nie mam wyrzutów sumienia, a ty jesteś następny''.
- Pracuję w kancelarii adwokackiej - niczego lepszego nie mogłam wymyślić - to nie to co bycie światową gwiazdą jak ty ale dobrze płatne.

Harry's pov
Spencer ona jest niesamowita. Ma coś w sobie. Przy nikim się tak nie czułem. Kiedy mówi prawie nic nie słyszę. Zatapiam się w jej brązowych oczach kiedy na mnie patrzy. Kiedy ją widzę zaczyna mi być cieplej i moje serce szybciej bije. Muszę zacząć coś roić o inaczej nie wytrzymam.
- Harry. Hej słyszysz mnie? - potrząsnąłem lekko głową żeby się otrząsnąć.
- Tak? Co mówiłaś?
- Spytałam czy chciałbyś gdzieś jutro pójść. Chyba, że robię się nachalna i zaczynam Cię denerwować.
- Oczywiście, że bym chciał.

*następnego dnia*
Spencer's pov
Dzisiaj niedziela. Jeden dzień wolny co oznacza, że nie muszę iść do biura ale i tak zajmuję się zleceniem. W sumie to nigdy nie mam dni wolnych.
Otworzyłam oczy,  a promienie słońca odrazu sprawiły że je zamknęłam. Powinnam zasłaniać rolety na noc. Zakryłam głowę kołdrą i dopiero otworzyłam oczy. Powoli ją odsuwałam żeby przyzwyczaić się do światła. Odsunęłam kołdrę i usiadłam na łóżku. Patrzyłam kilka minut na jasną ścianę.
Mój pokój wyglądał jakby mieszkała w nim nastolatka. Wyglądał niewinnie gdyby ktoś pierwszy raz do niego wszedł. Jednak ja wiedziałam co jest w szufladach, szafkach. Tylko ja i ludzie z którymi pracowałam.

Po około godzinie byłam gotowa aby spotkać się z Mike'em. Czas skończyć kolejną krótką historię, złamać mu serce, zostawić samego na lodzie i niech sobie radzi sam. Spojrzałam jeszcze raz w lustro i wyszłam przed dom. Kilka naście minut później siedziałam już w restauracji i czekałam aż usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Mike w drzwiach uśmiechnął się do mnie. a ja tylko pomachałam mu palcami i przewróciłam oczami. Usiadł na przeciwko mnie i chwycił menu.
- To co zamawiamy? - powiedział nie odrywając wzroku od karty.
- Nic. Mike.. to koniec. Nigdy Cię nie kochałam. Jesteś dla mnie nikim.
Wstałam, chwyciłam torebkę i już chciałam wychodzić ale on chwycił mnie za ramię tak żebym się odwróciła.
- Pożałujesz tego dziwko - i wtedy poczułam przez chwilę jego dłoń na moim policzku. Chwyciłam się jedną ręką za niego, a drugą trzymałam swoje rzeczy. Nadepnęłam obcasem na jego stopę i wyszłam.
____________________
jeśli są błędy to przepraszam starałam się nie robić. i jeśli chcecie być powiadamiani to piszcie do mnie na twitterze @HugYouDemi

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

chapter 1

Stałam na głównej i ulicy i rozglądałam się czy nikt na mnie nie patrzy. Po chwili weszłam do zaułka między dwoma budynkami. Jeszcze raz spojrzałam w stronę ulicy i przejechałam kartką identyfikacyjną po czytniku ukrytym między cegłami, a przede mną otworzyły się drzwi. Weszłam do środka i pierwsze co zrobiłam to stanęłam przed lustrem znajdującym się obok drzwi które się właśnie zamknęły. zdjęłam zielony płaszcz i okulary przeciwsłoneczne, i poprawiłam włosy. Widziałam jak ten nowy znowu się na mnie gapił. Każdego dnia to samo, każdego dnia daję mu do zrozumienia, że nic z tego.
- H.. hej Spencer. Może dasz s.. się gdzieś zaprosić? - jąkał się z nerwów.
- Mówiłam Eric nic z tego.
Zaczęłam odchodzić do mojego biura gdzie miało czekać na mnie nowe zlecenie. To było dla mnie normalne, że rano kiedy przychodziłam do pracy dowiadywałam się, że mam kogoś zabić.
Usiadłam przy moim biurku i wzięłam do ręki kartkę. Zaraz ją jednak odłożyłam i udałam się do małej kuchni żeby zrobić sobie kawę.
- Co tam? - do kuchni weszła Angela i otworzyła lodówkę - masz coś nowego?
- Tak ale jeszcze nie wiem kto - powiedziałam lejąc wodę do kubka.
- Mówiłam szefowi, żeby nie dawał Tobie ale on się uparł.
- Co masz na myśli?
- Po prostu idź i przeczytaj kartkę na twoim biurku.
Zrobiłam tak jak powiedziała. Z kubkiem kawy w ręku udałam się do swojego biura. Wzięłam do ręki papiery, przeczytałam imię i nazwisko. W jednej chwili wszystko stanęło. Miałam ochotę rzucić to wszystko i uciec gdzieś daleko byleby tylko tego nie zrobić. Nie jemu.

- Co to ma znaczyć, że nie możemy tego odwołać? Nie mogę tego zrobić rozumiesz?! - rzuciłam w Chris'a kartkami, które trzymałam w ręku.
- Nie mam na to wpływu Spencer. Nie ja o tym decyduje tylko osoba która zleciła zabójstwo - wziął do ręki ołówek i zaczął go obracać palcach - nie możemy zrezygnować. Jesteśmy najlepsi. A teraz proszę pozbieraj to i bierz sie do roboty. Masz tydzień.
Zebrałam kartki z podłogi po czym trzasnęłam drzwiami. Skierowałam się do garderoby gdzie miałam przygotować się aby poznać niby przypadkiem jego. Tak na prawdę byłam wstrząśnięta. To był on ten piękny chłopak z zielonymi oczami, którego tak bardzo lubiłam oglądać w telewizji. Nie zwracałam nigdy uwagi na resztę tego jego zespołu. Nie miałam też nigdy ochoty żeby 'poznawać' lepiej ten zespół czy stawać się ich fanką. Moje życie było zbyt szybkie na to. Ale ten chłopak zauroczył mnie kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam w telewizji.

Stałam z plecami przyciśniętymi do ściany, jak przeczytałam w danych, domu owego chłopaka.
- Tylko sie pośpiesz nie będziemy czekać godzinami - usłyszałam głosy z okna znajdującego się nade mną i szybko oddaliłam się od muru po czym schowałam się za drzewem.
Z budynku wyszedł on. Miał te swoje kręcone włosy jak w telewizji i wyglądał po prostu cudownie. Szedł chodnikiem ze spuszczoną głową. Zaczęłam iść przodem w jego stronę aż 'przypadkowo na niego wpadłam.
- Przepraszam powinienem.. - wtedy spojrzał mi  w oczy.
- Nie to ja przepraszam - chwilę patrzyliśmy się na siebie aż w końcu uśmiechnęłam się i wysunęłam rękę - jestem Spencer.
- H.. Harry. Miło mi poznać.